Czwartek, 8.20, Szczecin... Biegiem do pracy, cholerny pociąg znów się spóźnił!
Metro? Fajnie, że ktoś rozdaje tą gazetę na stacji, lubię ją czytać do śniadania.
Śniadanie... przekładam kolejną stronę, czytam...
No, a teraz przewińmy czas do 8.30 kiedy to zjawiam się w biurze, włączam komputer, idę do kuchni, włączam czajnik, nasypuję kawę do kubka i ...wyciągam papierosa, podpalam, zaciągam się. Jakie to mądre! Tym bardziej, że na pusty żołądek osoby, która rok temu borykała się z wrzodami żołądka i ma dopiero 22 lata jedne studia za sobą, drugie w trakcie, plany i jak ktoś zapyta czy ma ochotę umrzeć to oczywiście odpowie- ależ skąd! A tu? sama sobie trumnę strugam!
Ok, wróćmy do śniadania i tego artykułu. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie co robię ze swoim życiem i jak inni nie mają wyboru, liczą na czyjąś pomoc, chcą żyć! Przeczytałam, zrobiłam ksero i dałam swojemu palącemu dyrektorowi i koleżance. Zaczynam walkę!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz