piątek, 4 grudnia 2009

Nie palę i nie chcę tego robić. Dałam radę nawet dziś. Dziadziuś umarł... już nigdy nic nie będzie takie samo :(.

czwartek, 3 grudnia 2009

prześladuje mnie!

Relacja z kolejnego dnia oficjalnego rzucania palenia.
Dzisiaj było jeszcze gorzej niż wczoraj. Lazłam za koleżanką do kuchni i patrzyłam jak ona pali... Cierpiałam w duszy! Próbowałam sobie powiedzieć, że jednak może jeden mały "mach" nie zaszkodzi, ale za chwilę karciłam się w myślach i tym oto sposobem kończy się 6 dzień abstynencji (wczoraj zaszła pomyłka i napisałam błędnie, że był 4 dzień bez papierosa, a był 5:)). Jak się czuję? Hm... na pewno nadal szybciej się denerwuję, na pewno podnosząc dłoń do twarzy nie czuję, że śmierdzą mi palce, na pewno mam świeższy oddech, na pewno więcej jem :/, na pewno moja praca jest wydajniejsza bo nie robię co godzinę przerw, na pewno... ZAOSZCZĘDZAM SOBIE PARĘ GODZIN ŻYCIA!!
Dobranoc wszystkim, którzy też dzisiaj wytrwali bez :)

środa, 2 grudnia 2009

Dzisiaj jest hardcore!
Czuje się jak w bajce... Nie, nie! nie jest tak pięknie jak w bajce. Czuje się jak w bajkowej sytuacji, gdzie na jednym z ramion siedzi mi aniołek i mówi: "Basiu nie rób tego, nie pal to grzech!", a na drugim diabeł :"Baśka pal! Przecież Ty kochasz palić, to takie odprężające."
FUCK!
Całe szczęście na razie słucham się tej "jaśniejszej strony mocy". Jest ciężko, chce mi się palić.
Jem, jem, jem... pewnie niedługo z 54 kg zrobi się mnie 154, ale trudno.
Nie palę już 4 dni.

wtorek, 1 grudnia 2009

...

Jakoś wytrzymuję... Dzisiaj pokusa jest większa, ale nie dam się. Muszę jakoś przetrzymać ten kryzys. Mam strasznego doła, z moim dziadkiem jest bardzo źle i lekarze nie dają mu praktycznie szans. Mogłabym palić non stop, ale jak przetrwam ten kryzys to dam sobie radę później. Wszystko i wszyscy mnie dzisiaj irytują! Mam ochotę komuś przywalić...
Koszmar ;(

poniedziałek, 30 listopada 2009

!

Chodzi za mną "pecik". Mówię sobie w myślach: ODWAL SIĘ GNOJU!
Trzęsą mi się ręce. Kurde, easy... będzie dobrze. Zaparzę sobie green tea!
Teraz właśnie byłby moment dobry na papierosa. Lekkie rozluźnienie w pracy, The Stranglers grają Golden Brown na youtubie (wyciszam się przy tym utworze), ale nie- tym razem nie będzie przerwy na fajkę! Teraz piszę na blogu zamiast wychodzić na peta. Ok, wracam do pracy 5 minut minęło.

niedziela, 29 listopada 2009

:(

Nie palę!
Mam dzisiaj mnóstwo powodów żeby to zrobić. W nocy odszedł... mój kochany pies- Max :(. Masakra. Miałam go 12 lat czyli większość mojego dotychczasowego życia :( Papierosy są dzisiaj kuszące, nawet bardzo, ale uda mi się. Jestem w pracy. Na całe szczęscie palący dyrektor jest na jakimś spotkaniu, a koleżanka na urlopie. Nie ma mnie kto kusić. Dodam nawet, że ktoś z pracowników zalał kawą prawie całą paczkę papierosów, które leżały w kuchni! YEAH! to juz chyba można nazwać mega szczęściem (oczywiście dla mnie, bo właściciel fajek pewnie się nieźle wkur**). Życie jest zbyt krótkie żeby je sobie jeszcze dodatkowo skracać i przechorować. Nie chcę palić...

damy rade

Dzisiaj jest całkiem dobrze. Myślę o paleniu, ale mam ważniejsze sprawy na głowie (dziadek miał dzisiaj operacje, leży na intensywnej w śpiączce farmakologicznej:-( ). Nie będę szukać ukojenia w paleniu. Mam nadzieję, że się uda. Jutro będzie ciężej bo zaczyna się normalny tydzień w pracy. Trochę się trzęsę na samą myśl o tym jak inni palą, ale... nie jestem sama:) Uda się nam wszystkim!!

sobota, 28 listopada 2009

staram się

Sobota. Zaczął się weekend i jest mi łatwiej. Palący ludzie w pracy działają na mnie jak cukierki na 5 latka...Ręce same wędrują do paczki. Dzisiaj całe szczęście nie jestem w pracy i nic mnie nie kusi. Przyznam, że dzisiaj nawet nie chce mi się myśleć o papierosach i na dodatek nie mam nastroju (dziadek w ciężkim stanie w szpitalu :( , dziadek który nigdy w życiu nie zapalił papierosa tak a propos). Nerwy są dobrym pretekstem żeby zapalić, ale nie dziś! Jeny, ja naprawdę chcę rzucić to świństwo, mimo tego, że moja silna wola nie była wczoraj na tyle silna.
Dam sobie jakoś rade. Cel jest szczytny.
Aha... w miarę możliwości będę stosować w pracy taktykę następującą: Jak inni będą wychodzić zapalić, ja będę wpisywać na blogu hasło: PALĄ BEZE MNIE! Wtedy też sobie zrobię zwyczajową przerwę tylko bez papierosa.

piątek, 27 listopada 2009

2dzień- nie do końca udany...

Piątek. Niby dzień jak co dzień a niekoniecznie. Ta sama droga do pracy, taka sama pogoda. Weszłam do biura, włączyłam komputer, poszłam do kuchni zrobić kawę i... posłodziłam, pomieszałam... wracam do biurka. "Nie palisz" podpowiadam sobie w myślach.
Wiecie co jest najgorsze? Najgorsze jest to, że tak naprawdę zaczęłam "jarać" w lipcu. Wtedy zaczęłam pracować. Na studiach popalałam (3lata:/), ale to tak dla towarzystwa. Fakt, całe studia tak popalałam, ale w wakacje? Mogłam nie palić 3 miesiące i nawet nie myślałam za dużo o fajkach (imprezy owszem).
Zaczęłam pracować. W pracy większość pali. Rozjarałam się na maxa. Pół paczki dziennie to nie tak dużo, ale to jednak palenie.
Dzień nie był dziś dla mnie łatwy. Uwierzcie, myślałam o paleniu jak nigdy. Starałam się o tym nie myśleć, ale znalazł się o 14.00 pretekst, popsuł się fax, a ja miałam ważne dokumenty do przesłania. Zapaliłam. Przyznaje się. Mogłabym to ukryć, ale fakt, że piszę to na blogu jest dla mnie karą bo przyznaje się do swojej słabości. Jutro weekend, a ja w weekendy w ogóle nie palę! Moi rodzice nie wiedzą. Pewnie czują ode mnie smród dymu, ale może uważają, że jestem już na tyle dorosła, że powinnam decydować o sobie...
Trzymajcie kciuki!

First day

Czwartek, 8.20, Szczecin... Biegiem do pracy, cholerny pociąg znów się spóźnił!
Metro? Fajnie, że ktoś rozdaje tą gazetę na stacji, lubię ją czytać do śniadania.
Śniadanie... przekładam kolejną stronę, czytam...
No, a teraz przewińmy czas do 8.30 kiedy to zjawiam się w biurze, włączam komputer, idę do kuchni, włączam czajnik, nasypuję kawę do kubka i ...wyciągam papierosa, podpalam, zaciągam się. Jakie to mądre! Tym bardziej, że na pusty żołądek osoby, która rok temu borykała się z wrzodami żołądka i ma dopiero 22 lata jedne studia za sobą, drugie w trakcie, plany i jak ktoś zapyta czy ma ochotę umrzeć to oczywiście odpowie- ależ skąd! A tu? sama sobie trumnę strugam!
Ok, wróćmy do śniadania i tego artykułu. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie co robię ze swoim życiem i jak inni nie mają wyboru, liczą na czyjąś pomoc, chcą żyć! Przeczytałam, zrobiłam ksero i dałam swojemu palącemu dyrektorowi i koleżance. Zaczynam walkę!